piątek, 8 listopada 2019

Pierwsze zgony z powodu stratowania



Pierwsze zgony owiec nastąpiły na skutek złej organizacji transportu zwierząt przez fundację Molosy Adopcje.

Owce i kozy transportowano w groźnym dla zdrowia i życia zwierząt ścisku.

Dwie pierwsze owce zdechły z powodu odniesionych obrażeń mechanicznych. Nosiły ślady stratowania podczas transportu i kojcowania w ciasnych kojcach na farmie w Sokółkach. To diagnoza doktora Chlebusa po sekcji zwłok.

Te dwie pierwsze padłe w Sokółkach owce nie były zarobaczone.
Były zdrowe. Nie były zagłodzone. Przyczyną zgonu były obrażenia powstałe podczas tratowania zrabowanych zwierząt.

Pozostałe owce zrabowane z farmy Indianki oglądane po tygodniu od rabunku wyglądały, jakby były intensywnie głodzone przez tydzień.
Zero paszy przez tydzień.

Owce na farmie w Sokółkach były przerażone. Stado bało się swoich oprawców. Uciekały od nich w popłochu.

Chlebus zeznał, że owce u Indianki zawsze były spokojne i szczęśliwe, natomiast na farmie w Sokółkach były totalnie przerażone i beczały rozpaczliwie.

W Vetolu pracuje kilku weterynarzy.
Ja miałam zaufanie tylko do Chlebusa. Tylko on w ostatnim czasie przyjeżdżał na gospodarstwo. Szemis i ten trzeci odmawiał.
Dawniej często przyjeżdżał też Szemis.

Wcześniej wszyscy weterynarze Vetolu, głównie Szemis - odrobaczali, szczepili: psy, konie, kozy, krowy i inseminowali krowy.

Niechętnie i nie zawsze wystawiali rachunki. Z powodu niechęci do wystawiania rachunków przestali przyjeżdżać.

W ostatnim czasie przyjeżdżał tylko weterynarz Piotr Chlebus, a ci pozostali dwaj odmawiali usług na farmie, ale pasty i leki oraz środki opatrunkowe sprzedawali w sklepie w Olecku.

Co roku pojawiał się na farmie weterynarz Słowik, który głównie szczepił psy, czasem konie, kozy i owce. Badał krew krów i kóz na obecność brucelozy i gruźlicy.

Kilka lat temu Chlebus opatrywał klacz Denver, która ucierpiała na skutek znęcania się nad nią przez Wąsewicza. Klacz miała ranę. Podły rolas najeżdżał na klacz qładem i ją pokaleczył. :(((

Takiego "wolontariusza" zatrudniła Kozłowska, by ukradł mi w kwietniu 2019 roku, dwie porzucone przez nią na polach kozy. Wsadził kózkę do bagażnika i zamknął na klucz. Zwierzę nie mogło oddychać. :(((

Indianka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz